Jesteś naszym priorytetem - sprawdź nasze standardy jakości oraz jak zarabiamy.

Oszczędzanie za wszelką cenę? Zobacz dlaczego to się nie sprawdza i na czym nie warto oszczędzać…

Kasia Giedyk

Gdy zaczynałam oszczędzanie pojawił się ogromny entuzjazm. Wydawało mi się, że wszystko będzie bardzo proste i że właśnie rozpoczęłam drogę do coraz większych oszczędności, bo przecież chcieć to móc. A ja bardzo chciałam odłożyć dużą kwotę jak najszybciej. Kusiło mnie „wycięcie” wszystkich ponoszonych kosztów i wmawiałam sobie, że razem z mężem, damy radę funkcjonować wydając jak najmniej. To niestety nie działa…

Wydawało mi się, że możemy funkcjonować na kiepskim jedzeniu (i jego niewielkiej ilości, a dzięki temu ja schudnę!), że wyjścia do kina, czy na kawę ze znajomymi nie są nam potrzebne (po co wychodzić na miasto, mogę przecież obejrzeć film w domu), czy bez wyjazdów wakacyjnych (przecież da się pracować cały rok).

Niestety, w pewnym momencie przyszedł okres, kiedy odechciało nam się tego całego oszczędzania. Miałam wrażenie, że nie możemy sobie na nic pozwolić, że wszystkiego sobie odmawiamy, znajomi na facebooku co chwilę wrzucali zdjęcia z wakacji, a my siedzieliśmy w domu.Oczywiście, bardzo motywujące było to, jak pieniądze wpływają na konto oszczędnościowe i że jest ich coraz więcej, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie chcemy tak funkcjonować i że musimy coś zmienić.

Chciałabym Wam przedstawić siedem pozycji, na których my nie oszczędzamy, ponieważ wiemy, że nie da się na dłuższą metę tak funkcjonować, a poza tym w przyszłości możemy tego bardzo żałować.

Na czym nie warto oszczędzać?

1. Na zdrowiu – zdrowie mamy tylko jedno – wiem, że brzmi jak wyświechtany frazes, ale nikt z nas nie chce chorować, czy źle się czuć (pamiętajcie, że wtedy nie będziemy mogli pracować, a dodatkowo będziemy musieli ponosić dodatkowe koszty związane z leczeniem). Warto iść do specjalisty, jeśli coś nas niepokoi. Warto robić badania okresowe. Warto wyleczyć coś, co sprawia że mamy kompleksy. Ja długo walczyłam z trądzikiem. W końcu poszłam do bardzo dobrego dermatologa. Przez rok leczenia wydałam dużo pieniędzy na wizyty, leki i zabiegi kosmetyczne, ale było warto. Teraz nie wstydzę się wychodzić z domu bez makijażu 🙂

2. Na jedzeniu – co zaoszczędzisz w sklepie, kupując kiepskie jedzenie, oddasz lekarzowi lub wydasz na leki. Jasne, można kupować najtańsze jedzenie albo jeść tylko serek wiejski z rzodkiewką i bułką. Ale uwierzcie mi, że na dłuższą metę to nie zdaje egzaminu. Jak ja jestem głodna, to jestem zła, robię więcej błędów i szybciej się irytuję. Zauważyłam, że jak nie zaplanuję dobrze posiłków, to jestem głodna i właśnie mam powyższe efekty uboczne plus jak wychodzę z pracy, mam ochotę zjeść wszystko, co zobaczę i nie dość, że wydaję więcej pieniędzy to jeszcze kupuję niezdrowe przekąski.

Nie warto oszczędzać na kupowaniu kiepskich jakościowo posiłków, ale jest pewien sposób na to by wydawać mniej. To planowanie posiłków i zakupy z listą. W tym artykule Basia podpowiada swoje patenty na oszczędzanie na jedzeniu:

3. Na edukacji – edukacja to najlepsza inwestycja, ponieważ inwestujesz w samego siebie. Jeśli bierzesz udział w kursie, który pomoże Ci się rozwinąć, masz szansę na lepsze zarobki w pracy albo na zmianę na nową, lepiej płatną i bardziej rozwijającą, co w konsekwencji może pozwolić na zwiększenie przychodów.


Dodatkowo, pamiętajcie, że każdy kurs to Wasz poświęcony czas (a czas to nasze największe aktywo!) i jeśli poświęcicie go na kiepski kurs, to nie będziecie mieć czasu na lepszy, który wniósłby więcej wiedzy).

Ja też wpadłam w taką pułapkę i poszłam na tani kurs, który był kiepski, niewiele z niego wyniosłam i straciłam mnóstwo czasu. Długo zastanawiałam się nad kursem języka angielskiego. Znam go bardzo dobrze, ale jeśli go nie używamy na co dzień, to go zapominamy. Zamiast zapłacić za kurs, gdzie grupy są 4-6 osobowe i zajęcia są 2 razy w tygodniu po 2 godziny lekcyjne, poszłam na kurs gdzie osób w grupie było 15, a kurs trwał po 4 godziny lekcyjne.

Nie muszę Wam chyba mówić, że to była najgorsza decyzja jaką mogłam podjąć. Nie dałam rady się przebić, by coś powiedzieć (pracy w grupach było jak na lekarstwo). To co miało być atutem – zajęcia raz w tygodniu, czyli nie poświęcanie czasu na dojazdy – było męką, bo po tych pierwszych 2 godzinach miałam już dość i w większości odliczałam do końca zajęć, a brak kontaktu z językiem przez cały tydzień powodował, że praktycznie nie rozwijałam się. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – mam nauczkę i nigdy więcej nie skuszę się na tańszy kurs.

4. Na marzeniach – ja wiem, że wydaje się, że można je odłożyć w czasie i że zawsze będzie na to czas. Ale jeśli macie marzenie, by zjechać całą Europę kamperem, to dużo łatwiej Wam będzie to zaplanować będąc na studiach albo przed założeniem rodziny, niż mając kredyt na mieszkanie, czy rodzinę na utrzymaniu.Nie sprawdza się też “spełnianie” marzeń korzystając z zastępników. Chcesz mieć tatuaż? Nie decyduj się na tymczasowy,np. z henny, tylko odłóż odpowiednią kwotę i zrób sobie taki na stałe albo poproś rodzinę, by w ramach prezentu na najbliższe kilka okazji dołożyła się do tego konkretnego.

Ja zawsze chciałam skoczyć ze spadochronem, ale stwierdziłam, że taniej będzie wykupić lot w tunelu aerodynamicznym. Faktycznie było to fajne przeżycie, ale nie zaspokoiłam mojej chęci wykonania takiego skoku. Więc nie dość, że nie zrealizowałam marzenia, to jeszcze wydałam dodatkowe pieniądze – a nie o to chodzi w oszczędzaniu.

5. Na kosmetykach – od zawsze w mojej kosmetyczce królował minimalizm – prawie w ogóle się nie malowałam (nie umiałam), krem i demakijaż robiłam specjalistycznymi kosmetykami, typowo do cery trądzikowej. Ale ostatnio stwierdziłam, że chciałabym coś zrobić w kierunku codziennego makijażu i poszłam na kurs.

Ktoś mógłby stwierdzić, że to nie idzie w parze z oszczędzaniem, ponieważ wydałam niepotrzebnie pieniądze, ale muszę przyznać, że były to najlepiej wydane 200 zł ostatniego roku. Obecnie zrobienie codziennego makijażu zajmuje mi 10-15 minut, a czuję się zadbana i moja cera jest zabezpieczona przed zanieczyszczeniami z otoczenia. Oczywiście, wydałam dodatkowo ok. 300 zł na kosmetyki do makijażu (podkład, korektor, puder, bronzer, rozświetlacz i pędzle), ale wiem, że to są dobre kosmetyki i że będą mi długo służyć.

Wcześniej, wchodząc do drogerii chodziłam po omacku i kupowałam różne kosmetyki, niekoniecznie przeznaczone dla mnie, ale miały ładne opakowanie i wydawało mi się, że będą pasować. Problemy ze skórą, źle dobrany kolor, alergie – to były problemy z jakimi się borykamy kupując niedobrane kosmetyki.

Jasne, można kupić perełki za niewielką cenę, ale trzeba się na tym znać, a poza tym jednak większość z tańszych kosmetyków jest kiepskiej jakości. Lepiej zainwestować i cieszyć się ładną buzią niż walczyć z alergiami czy wysypkami. Wygląd zewnętrzny też jest ważny!

6. Na samochodzie i częściach do nich – samochód to jeden z większych wydatków jakie czekają wielu z nas i zdaję sobie sprawę, że każdy chce zapłacić jak najmniej. Niestety, niewielu zna się na samochodach, ich stanach technicznych, czy tym czy licznik może być przekręcony. Na szczęście, obecnie możemy zapłacić za fachowe doradztwo i wybrać optymalny samochód, który na pewno będzie kosztował nas mniej niż potencjalne naprawy, czy stres spowodowany odkrywaniem możliwych wad czy usterek. A jeśli już upatrzyliśmy sobie samochód, warto wesprzeć się specjalistami, którzy mogą pomóc w sprawdzeniu stanu technicznego auta, jeśli sami się na tym nie znamy.

Dodatkowymi kosztami jakie musimy ponieść są często opony oraz ubezpieczenie. I na tym również, moim zdaniem nie ma co oszczędzać. Chyba nie chcecie kupować za sezon kolejnego kompletu opon? A ponad to, zatrzymanie się 10 cm przed pasami, przy gwałtownym hamowaniu, może zrobić ogromną różnicę. Nawet jeśli jeździmy na tyle ostrożnie, że nie spowodujemy poważnego wypadku, ryzykujemy sprawieniem urazu komuś, a nam wyrzutów sumienia czy urazu psychicznego.

My ostatnio szukaliśmy ubezpieczenia dla naszego samochodu. Oczywiście, przejrzeliśmy dużo ofert, poświęcając na to mnóstwo czasu, ale chcieliśmy mieć gwarancję, że wybieramy optymalny dla nas wariant. I tutaj znowu, nie kierowaliśmy się tylko ceną, ale warunkami jakie możemy mieć za dane pieniądze. Ostatecznie wybraliśmy wariant z dodatkowymi AC i NNW, który jest droższy niż samo OC, ale chcemy mieć psychiczny spokój, że jeśli coś się wydarzy nawet z naszej winy, to nie będziemy musieli opłacać napraw z naszej kieszeni.

7. Hobby – to pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy, jeśli chodzi o “wycinanie” kosztów. Hobby ma to do siebie, że często kosztuje sporo czasu i pieniędzy. Ja uwielbiam czytać książki, mój mąż przygotowuje makiety dla postaci ze świata Warhammer, mój brat kocha podróże, koleżanka jeździ konno, inna tańczy, kolega zaczyna fotografować – gdyby tak policzyć ile miesięcznie na to wydajemy, wyszłyby spore kwoty. I oczywiście, dalibyśmy radę bez tego funkcjonować, ale po co? Przecież to jest to, co pozwala nam się zrelaksować, odpocząć i sprawia nam frajdę.

Ja też próbowałam wyciąć wydatki na hobby i ograniczyć czytanie książek – nie wyszło, ale znalazłam tańsze rozwiązanie przerzuciłam się na czytnik z dostępem do aplikacji Legimi. Tym samym znalazłam oszczędność, nie rezygnując z tego co sprawia mi przyjemność.

Moglibyśmy też ustalić, że mój mąż nie będzie wydawać pieniędzy na przygotowanie makiety, ale myślę, że to właśnie taka niepotrzebna oszczędność. Wiem, że to go relaksuje i sprawia dużo frajdy, więc dlaczego ma to ograniczać? Ustalił sobie miesięczny budżet i jeśli się wyczerpie, to cierpliwie czeka do następnej wypłaty 🙂

Bycie sknerą i oszczędzanie na wszystkim, to nie jest rozwiązanie

Jasne, warto odkładać pieniądze i rozsądnie nimi dysponować, ale nie chodzi o życie o chlebie i wodzie, bez spotkań ze znajomymi, czy bez czerpania przyjemności z życia. Nawet jeśli damy radę tak przez miesiąc, dwa czy nawet pół roku, na dłuższą metę będziemy sfrustrowani tym, że „nic nam nie wolno” i że to całe oszczędzanie to był głupi pomysł. Dużo łatwiej jest oszczędzać, jeśli pozwolimy sobie od czasu do czasu na „nierozsądny” wydatek. Najważniejsze, żeby oszczędzanie nie było celem, ale drogą do wolności finansowej, osobistej i swobody psychicznej.

A co Wy myślicie? Czy warto oszczędzać na wszystkim? Czy może macie takie rzeczy, na które nigdy nie szkoda Wam pieniędzy?

komentarze 2

  1. Adrian pisze:
    Konkluzja z artukułu – nie warto na niczym oszczędzać bo będziecie nieszczęśliwi/niezdrowi/bo niewarto.
    Świetny artykuł dla ludzi którzy mają zaplanowane jak przeżyć od wypłaty do wypłaty żeby wydać wszystko co tylko mają na koncie i chcą się podbudować że ich droga jest słuszna.

    Wiadomo że w intensywnym trybie ECO nie można zrezygnować ze wszystkiego bo skończy się awersją do oszczędzania jak u autorki ale trzeba zostawić sobie wybrane przyjemności jak np wyjście raz w miesiącu do knajpy albo do kina.
    Rezygnowanie ze wszystkiego jest tak samo głupie jak wydawanie wszystkiego do 0.
    Kasia pamiętaj każda skrajność jest zła

    • Moniaki.pl - Ewelina pisze:
      Adrian, wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałeś autorkę. Nie ma tam mowy o tym, że trzeba wydać wszystko, co do złotówki. Nie tam też mowy o zniechęcaniu do oszczędzania. Jest za to cenna wskazówka, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Nikt nie mówi, że masz żyć w „intensywnym trybie eko”, ale kupowanie śmieci do jedzenia to nie oszczędzanie, tylko zaniedbywanie zdrowia. Podobnie jak „inwestowanie” w najtańsze części do samochodu. Potem musisz zapłacić drugie tyle za naprawę. Autorce artykułu chodziło o zachowanie umiaru, to wszystko 🙂

Napisz komentarz